koobe

Kochamy czytać. W każdej postaci. I chcemy nauczyć się czytać jeszcze więcej. Nie znamy rozróżnienia na literaturę wysoką i niską. Ważne jest to, co książka może dać czytelnikowi. Literatura jest po to, żeby coś można było zmieniać. Żeby czytelnik po lekturze był kimś choć trochę innym niż przed: pewne rzeczy są dla niego mniej oczywiste, mniej jednoznaczne, inne zaś zyskują na klarowności. Jeśli książka nic we mnie nie zmieniła, to dla mnie jest bezużyteczna. Dlatego dobry poradnik może być dla mnie lepszy niż arcydzieło wychwalane przez krytyków. Lubimy ebooki . Uczymy się, że cały ten fetysz posiadania i gromadzenie zakurzonych tomiszczy to nie o to, o co nam chodzi. My chcemy czytać: zmieniać się, rozwijać, spotykać z nowymi światami, innymi punktami widzenia, zmieniać się, uczyć. Reszta jest drugorzędna. Kochamy ebooki za to, że mogą nam dać trochę przestrzeni w mieszkaniu. Oraz wygody w podróży. No i doskonale pasują do małej torebki czy dużej kieszeni. Kręgosłup jest wdzięczny! Audiobooki zaś towarzyszą naszym treningom. Przyjemne z przyjemnym! Wiemy jednak, że w natłoku obowiązków mało jest czasu na to, by zatopić się w lekturze w fotelu, owinąć kocem i przygotować czekoladę. Chcemy jednak szukać nowych metod na czytanie więcej: z jednej strony będziemy zastanawiać się nad tym, gdzie jeszcze można „upchnąć” chwilę lektury (na przystanku, w łazience, podczas prasowania), ale i jak wygospodarować sobie więcej czasu na porządne czytanie, skupienie tylko na lekturze).

Pod mocnym aniołem: najpierw film, potem książka

Jeśli nie czytaliście powieści Pilcha, to idźcie przedtem na film. Wizja Smarzowskiego jest z zupełnie innego porządku: nie ma tam lekkości dowcipu ani barokowej frazy - jest dotkliwa fizjologia i studium nałogu od środka.

W trybie “najpierw film, potem książka” można zobaczyć, jak Smarzowski wybiera i okrawa tekst Pilcha: w pewnym sensie powieść ma więcej aspektów, jest mniej jednoznaczna, a jednocześnie bardziej optymistyczna.

 

 

U Pilcha więcej jest bowiem urokliwej erudycyjnej jazdy (którą trudno byłoby oddać na ekranie, Smarzowski chyba i tak za bardzo zaufał dialogom Pilcha), filozoficzno-asocjacyjnych wędrówek, gdzie wódka zabiera nas w nieoczekiwane miejsca: z powrotem do Wisły, do Kołakowskiego czy Ciorana, do kolejnych pięknych (lub mniej) kobiet.

 

Widać też w “Pod mocnym aniołem” mocną próbę intelektualizowania nałogu, racjonalizacji: argumenty za piciem, które przewijają się przez strony książki, sa błyskotliwe i dowcipne zarazem. Na tym polega talent pisarski Pilcha: sprawia on, że to, co trudne, zdaje się łatwe; walczy ze smutkiem i poczuciem pustki kunsztowną, barokową frazą, dzięki które to wszystko, co poważne, ciężkie i nieznośne, moze zostać unieważnione.

 

"Napisałem, co napisałem,i wiedziałem, że dalsze pisanie będzie już mniej lub bardziej intensywnym powtarzaniem zaznanych doświadczeń. Człowiek  pisze książkę i wydaje mu się, że gdy książka pójdzie między ludzi, to zmieni się świat – a to jest, zapewniam Cię, bardzo wielkie złudzenie. A pisać bez wiary, że pisanie zmieni świat, niepodobna.Bywałem z pięknymi kobietami, wypiłem morze gorzkiej żołądkowej, pracowałem ciężko i tarzałem się w lenistwie, słuchałem muzyki (muzyki najbardziej mi tu brakuje), czytałem klasyków, chodziłem na mecze piłkarskie, modliłem się w moim luterskim kościele i zdawało mi się, że o rzeczach tego świata wiem tyle, ile zostało mi przeznaczone. Wydawało mi się, że jestem wypełniony,

a byłem pusty, byłem jak miedź brzęcząca. (Jak mówi Pismo: choćbym pić przestał, a miłości bym nie miał, byłbym jako miedź brzęcząca, jako cymbał brzmiący)".

 

Smarzowski odbiera mu tę kluczową umiejętność. Odbiera po to, by pokazać inną prawdę, która dla niego jest dużo istotniejsza - mechanizm nałogu, działający pod tymi wszystkimi pięknymi zdaniami.