koobe

Kochamy czytać. W każdej postaci. I chcemy nauczyć się czytać jeszcze więcej. Nie znamy rozróżnienia na literaturę wysoką i niską. Ważne jest to, co książka może dać czytelnikowi. Literatura jest po to, żeby coś można było zmieniać. Żeby czytelnik po lekturze był kimś choć trochę innym niż przed: pewne rzeczy są dla niego mniej oczywiste, mniej jednoznaczne, inne zaś zyskują na klarowności. Jeśli książka nic we mnie nie zmieniła, to dla mnie jest bezużyteczna. Dlatego dobry poradnik może być dla mnie lepszy niż arcydzieło wychwalane przez krytyków. Lubimy ebooki . Uczymy się, że cały ten fetysz posiadania i gromadzenie zakurzonych tomiszczy to nie o to, o co nam chodzi. My chcemy czytać: zmieniać się, rozwijać, spotykać z nowymi światami, innymi punktami widzenia, zmieniać się, uczyć. Reszta jest drugorzędna. Kochamy ebooki za to, że mogą nam dać trochę przestrzeni w mieszkaniu. Oraz wygody w podróży. No i doskonale pasują do małej torebki czy dużej kieszeni. Kręgosłup jest wdzięczny! Audiobooki zaś towarzyszą naszym treningom. Przyjemne z przyjemnym! Wiemy jednak, że w natłoku obowiązków mało jest czasu na to, by zatopić się w lekturze w fotelu, owinąć kocem i przygotować czekoladę. Chcemy jednak szukać nowych metod na czytanie więcej: z jednej strony będziemy zastanawiać się nad tym, gdzie jeszcze można „upchnąć” chwilę lektury (na przystanku, w łazience, podczas prasowania), ale i jak wygospodarować sobie więcej czasu na porządne czytanie, skupienie tylko na lekturze).

W powieść wpada się jak w bagno. Brzmi to jak niezbyt pochlebne porównanie, ale zapewniam, że jest ono w istocie wyrazem podziwu. Bo Bator udało się stworzyć klimat: ciężki, mroczny, nieprzyjazny, którego jednak nie możemy porzucić. Chcemy dotrzeć do końca historii: wiedzieć, kto zabił, dowiedzieć się, że już po wszystkim, dobro zwyciężyło, a zło zostało ukarane. Czytelnik musi wraz z bohaterami przejść przez piekło, gdzie za każdym zakrętem czai się nowa mroczna tajemnica. Jest zmęczony, tak jak i główna bohaterka, Alicja.

Każde miasto ma swoje sekrety. Pod powierzchnią nudnego, codziennego życia drzemią jednak nieznane siły. Tak jest i w Wałbrzychu, gdzie ginie trójka dzieci. Alicja Tabor przyjeżdża z Warszawy do swojego rodzinnego miasta, by opisać sytuację. Rozmawia z opiekunami dzieci i nagle dostrzega, że porwane dzieci mają ze sobą coś wspólnego.

Jednocześnie  kobieta musi skonfrontować się ze swoją przeszłością. Alicja jest wolna: nie ma już żadnej rodziny, nie ma korzeni. Ten brak przekuła w źródło siły: znajomi nazywają ją „Pancernikiem”. Wie, że ma tylko siebie i tylko na siebie może liczyć.

Jednak wspomnienia sprawiają, że musi wrócić do okresu, kiedy była krucha. Kiedy była małą dziewczynką, ochranianą przez siostrę – namiętnie produkującą opowieści, tworzącej ze zmyślonych historii bezpieczne miejsce, w którym można było się skryć przed chorobą matki i bezradnością ojca.

Jednak same opowieści nie pomagają. Ewa, siostra Alicji, zawsze uciekała do wyobrażonego świata. Do nieistniejących krain. Wymyślała nazwy dla swoich lęków.

Alicja z kolei biegała. Zaciskała pięści i wiedziała, że jej ciało zdolne jest do wysiłku: skoku, ataku, ucieczki. Nauczyła się nie bać, lub raczej bać się nieco mniej. To sprawiło, że Alicja nie uciekła od życia, od świata tu i teraz: wiedziała, że da radę się z nim skonfrontować. Ale jednocześnie zasklepiła się w swoim ciele, stało się ono pancerzem, zbroją, twardą powłoką. To właśnie miało się teraz zmienić.

Ciemno, prawie noc to powieść niezwykle gęsta: mnogość wątków i płaszczyzn oszałamia. Przyglądamy się wielu historiom, które plączą się ze sobą w nieoczekiwane kombinacje. Mamy opowieści o religijnych fanatykach, poszukiwaczach skarbu, wojnie, szaleństwie, nieszczęśliwej i szczęśliwej miłości, transseksualnej bibliotekarce, striptizie w sklepie mięsnym, kotojadach i kociarach… Wciąga. Zaczynamy żyć Wałbrzychem Bator i zasiedlającymi go postaciami. Wsiąkamy w niesamowitą rzeczywistość, męczymy się w niej, ale nie chcemy odejść.